Niektórzy nasi klienci słyszeli o wymogu, że aparat rentgenowski dla zwierząt ma stać co najmniej metr od ściany. To niby prawda, ale nie do końca. Metr od ściany ma być źródło promieniowania. A to nie to samo.
Aparat rentgenowski to urządzenie o określonych wymiarach fizycznych, którego granice wyznacza jego obudowa. Źródłem promieniowania natomiast jest bezwymiarowy punkt wyznaczony przez środek symetrii wiązki.
Przy urządzeniu rentgenowskim skierowanym w dół (a więc przy standardowym ustawieniu weterynaryjnych aparatów zdjęciowych) źródło promieniowania wyznaczy nam rzut ze świetlnego celownika kolimatora na stół. I to ten punkt musi być w określonej odległości od ścian.
Ale dlaczego właściwie źródło promieniowania ma się znajdować co najmniej metr od najbliższej ściany?
Zanim odpowiemy na to pytanie, musimy odpowiedzieć na inne.
Jakie wymiary powinna mieć pracownia rentgenowska?
Minimalne wymiary pracowni rentgenowskiej definiuje rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie szczegółowych warunków bezpiecznej pracy ze źródłami promieniowania jonizującego. Dziś, w połowie kwietnia 2024 r., obowiązuje rozporządzenie z 6 maja 2022 roku. To ważne zastrzeżenie, gdyż toczą się prace legislacyjne, które mogą istotnie zmienić wymagania w tym zakresie.
Jeśli mówimy o „typowej” pracowni rentgenowskiej, to zgodnie z § 7 ust. 2 ww. rozporządzenia powierzchnia pomieszczenia pracowni rentgenowskiej, w którym jest zainstalowany aparat rentgenowski o energii promieniowania do 300 keV, nie może być, z zastrzeżeniem § 8, mniejsza niż 10 m2, chyba że w zezwoleniu określono inaczej.
W tym miejscu część z Was może zblednąć, bo przecież niełatwo wydzielić pomieszczenie o powierzchni 10 m2 na sam aparat rentgenowski!
Przeczytajmy to jeszcze raz.
W rozporządzeniu jest napisane: „z zastrzeżeniem § 8”.
O czym mówi § 8?
W § 8 ust. 1 rozporządzenia jest napisane, że powierzchnia pomieszczenia weterynaryjnej pracowni rentgenowskiej wykonującej badania małych zwierząt, w którym jest zainstalowany aparat rentgenowski, ma zapewnić, żeby przy typowym badaniu diagnostycznym – w przypadku aparatu przenośnego lub przy zawieszonej głowicy i wiązce skierowanej w dół – źródło promieniowania znajdowało się co najmniej 1 m od najbliższej ściany.
I to nas trochę ratuje.
Jeśli stosujecie urządzenia rentgenowskie o energii promieniowania do 300 keV (a stosujecie, bo diagnostyczne urządzenia wykorzystywane do celów weterynaryjnych nie pracują przy wyższych energiach) i jeśli wykorzystujecie aparat przenośny lub aparat stacjonarny, ale z zawieszoną głowicą i wiązką skierowaną w dół, to źródło promieniowania przy typowym badaniu diagnostycznym powinno znajdować się co najmniej 1 m od najbliższej ściany.
A więc w tych przypadkach powierzchnia pomieszczenia nie musi mieć 10 m2.
Wystarczy zachować 1 metr od ściany. A więc w praktyce wystarczy kwadratowe pomieszczenie o powierzchni co najmniej 4 m2. To ważne, że „kwadratowe”, bo pomieszczenie o wymiarach 180 cm x 400 cm nie spełni powyższego warunku.
Jeśli macie ten komfort, że na pracownię zaplanowaliście odpowiednio duże pomieszczenie o prawidłowych wymiarach, teoretycznie moglibyście przestać czytać w tym miejscu.
Mimo to zachęcamy do dalszej lektury.
Coś Was może jeszcze zaskoczyć.
Metr od ściany to nie tak dużo – w czym problem?
Wydawałoby się, że metr od ściany to niedużo, ale jak się nad tym zastanowić, to może się okazać, że wcale nie jest łatwo ten warunek spełnić.
Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że jeśli w projekcie przeznaczyliście na pracownię rentgenowską pomieszczenie o wymiarach 200 cm na 200 cm, to wprawdzie na papierze wszystko się zgadza, ale po wybudowaniu, otynkowaniu i położeniu warstw wierzchnich z 200 cm zrobi się 197 cm.
I wtedy jest klops.
Pracowni rentgenowskiej o takich wymiarach zalegalizować się nie da.
Po drugie dlatego, że nawet jeśli wymiary minimalne zostały spełnione i macie pracownię o prawidłowej szerokości, np. 200 cm, to źródło promieniowania będzie musiało znajdować się dokładnie pośrodku pomieszczenia.
Co oznacza, że kiedy wstawicie stół rentgenowski oraz parawan osłonowy i biurko, to pomieszczenie będzie skrajnie nieergonomiczne. Nie będzie można się w nim poruszać. Nie będzie można wjechać do tego pomieszczenia z pacjentem. Nie będzie można otworzyć lub zamknąć drzwi. Jednym słowem – dramat.
Po trzecie dlatego, że w praktyce często dosuwa się stół do ściany, aby zmniejszyć ryzyko upadku pacjenta na podłogę. A jak dosuniecie stół do ściany, to środek wiązki nie będzie w odległości 100 cm, ale na przykład 70 cm od ściany. A to już jest problem. I grozi za to kara finansowa.
No to czemu tak wymyślili, przecież to bez sensu!
Autor rozporządzenia mógł mieć dobre intencje. Ale niekoniecznie rozumiał weterynaryjną praktykę kliniczną.
Możemy się domyślać, że autor chciał zagwarantować, aby lekarz – z perspektywy ergonomii pracy – miał dostęp do stołu z każdej strony. Jeśli ergonomia pracy była przyczyną wprowadzenia warunku zachowania odległości 100 cm od ściany, to dla laika taki odstęp mógłby mieć sens.
W salach operacyjnych dostęp do stołu z każdej strony jest wręcz kluczowy. Ale czy w weterynaryjnej diagnostyce rentgenowskiej to ma znaczenie?
Dla laika tak. A dla lekarza weterynarii? Rzecz wątpliwa.
O tym, że trop odnoszący się do ergonomii pracy jest słuszny, świadczy § 8 ust. 2 rozporządzenia, brzmiący: powierzchnia pomieszczenia weterynaryjnej pracowni rentgenowskiej dla zwierząt większych, w którym jest zainstalowany aparat rentgenowski, ma zapewnić, żeby źródło promieniowania znajdowało się co najmniej 1,5 m od najbliższej ściany.
Jeśli odległość źródła promieniowania od ściany jest uwarunkowana wielkością pacjenta (swoją drogą konia z rzędem temu, kto poprawnie i w duchu rozporządzenia wskaże, co to jest „małe zwierzę”, a co to jest „zwierzę większe”), to czy ktoś nie powinien połapać się, że rozporządzenie w tym zakresie nie odzwierciedla realiów pracy weterynaryjnej?
Nie macie racji – im większe zwierzę, tym większa dawka!
Teoretycznie mógłby mieć rację ktoś, kto połączyłby rozmiar zwierzęcia z parametrami ekspozycyjnymi. Parametry ekspozycyjne z dawką. A dawkę z odległością od ścian. Czyli – jeśli pracujemy z większymi pacjentami, to źródło promieniowania powinno znajdować się w większej odległości od ściany. Zwiększając odległość, zmniejszymy narażenie osób znajdujących się za tą ścianą (dawka maleje z kwadratem odległości od źródła).
Można byłoby pójść tym torem.
Jest tylko jedno duże „ale” – które prowadzi do kompletnego absurdu.
Gdybyście planowali w swojej placówce zainstalować nie aparat zdjęciowy, ale tomograf komputerowy, albo gdybyście chcieli pracować ze swoim urządzeniem z wiązką skierowaną poziomo, a nie pionowo, to Wasze źródło promieniowania nie musiałoby już znajdować się metr od ściany.
Wtedy ważna byłaby powierzchnia pomieszczenia – minimalnie 10 m2. Ale samo źródło promieniowania mogłoby znajdować się przy samej ścianie. Nawet 5 cm od niej.
Niezbyt to sensowne, prawda?
Jak mało sensownie napisane zostało rozporządzenie, niech zaświadczy jeszcze raz § 8 ust. 1 rozporządzenia.
Wczytajmy się ponownie.
Jest tam napisane, że trzeba zapewnić, aby przy typowym badaniu diagnostycznym, w przypadku aparatu przenośnego lub przy zawieszonej głowicy i wiązce skierowanej w dół – źródło promieniowania znajdowało się co najmniej 1 m od najbliższej ściany.
A co jeśli chcecie pracować z aparatem nieprzenośnym (stacjonarnym), ale z wiązką nieskierowaną w dół?
To wtedy jak? I dlaczego akurat tak?
To są szczegóły – czepiacie się o spójnik!
Dochodzimy tutaj do bardzo ważnego punktu.
Prezes Państwowej Agencji Atomistyki wydaje zezwolenie po weryfikacji wniosku przeprowadzonej przez inspektora dozoru jądrowego.
A inspektor dozoru jądrowego ma za zadanie potwierdzić, że planowana działalność spełni wszystkie wymagania prawne. W szczególności wymagania wynikające bezpośrednio z ustawy Prawo atomowe oraz powiązanych rozporządzeń.
Dozór jądrowy ma świadomość, że niektóre rozporządzenia nie są zbyt trafnie napisane.
Problem pojawi się wtedy, kiedy dozór jądrowy skrajnie dosłownie podejdzie do litery prawa, czasem wbrew klinicznej logice.
Jeszcze większy problem będzie wtedy, kiedy dozór do niektórych zapisów rozporządzeń podejdzie dosłownie, a do innych nie, dopuszczając – według swojej interpretacji – pewne odstępstwa.
Największy problem będzie natomiast wtedy, kiedy dozór będzie swoje interpretacje zmieniał. A to się niestety zdarza.
W naszej pracy staramy się zabezpieczać Was przed zmianami interpretacyjnymi.
Nigdy nie będziemy jednak wiedzieć, czy jakiś rozporządzeniowy „spójnik” – po wewnętrznej dyskusji dozoru jądrowego – nie stanie się nieoczekiwaną przeszkodą w legalizacji Waszej pracowni.
Czyli dozór jądrowy dopuszcza czasem niezgodność stanu faktycznego z wymaganiami prawnymi?
Tak.
Nie nam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje.
Jest natomiast bulwersujące, że mając świadomość niepraktyczności niektórych zapisów rozporządzeń, urząd w jednych obszarach bezkrytycznie dopuszcza niezgodności, a w innych jest skrajnie nieelastyczny.
Właścicieli lecznic, którzy planują uruchomić pracownię rentgenowską z aparatem zdjęciowym o szerokości 199,5 cm, albo pracownię z pantomografem stomatologicznym o powierzchni 9,96 m2, taka niespójność podejścia może doprowadzić do problemów zdrowotnych. Nie mówiąc o problemach finansowych.
Ale czy w gruncie rzeczy nie chodzi o bezpieczeństwo radiologiczne?
Tak. Tylko należy pamiętać, że bezpieczeństwo radiologiczne nie bierze z zachowania magicznej odległości 100 cm między źródłem promieniowania a ścianą.
Bezpieczeństwo radiologiczne bierze się (między innymi) z prowadzenia działalności zgodnie z warunkami wydanego zezwolenia.
Jeśli zezwolenie zostało wydane na podstawie przedstawionej dokumentacji, w której założono, że aparat rentgenowski dla zwierząt będzie znajdować się co najmniej 100 cm od ściany i dla takiej odległości zostały zaprojektowane osłony, to ustawienie źródła promieniowania w odległości mniejszej byłoby niezgodne z jego warunkami.
Nie oznacza to jednak, że odległość nie może być mniejsza.
Może być.
Ale dla takiej odległości należy przeprowadzić obliczenia. Co w XXI wieku nie jest niewykonalne.
Dlaczego więc APARAT RENTGENOWSKI DLA ZWIERZĄT musi znajdować się co najmniej metr od ściany?
Po lekturze artykułu wiecie już, że za metrem nie stoją istotne merytorycznie argumenty.
Ktoś tak kiedyś napisał. Rada Ministrów wydała rozporządzenie, a dobra intencja (choć nie do końca przemyślana) ustawodawcy stała się „doktryną”, dzięki której dozór jądrowy może stwierdzać brak zgodności pracy w narażeniu na promieniowanie jonizujące z warunkami wydanego zezwolenia.
Dopóki podstawowym narzędziem pracy dozoru będzie dalmierz, a nie radiometr, dopóty rzeczywistość nie ulegnie znaczącej poprawie.
A czy nowelizacja rozporządzenia przyniesie poprawę?
Tego nie wiemy.
Jesteśmy w tym zakresie umiarkowanymi optymistami.
A jak będzie – czas pokaże.